Historia pewnej niespodzianki :-)
Obiecałam opowiedzieć Wam o prezencie jaki dostałam na święta i trochę czasu mi zeszło, ale jak to mówią: co się odwlecze, to nie uciecze…
Historia związana jest oczywiście z Małym Księciem, którego książki kolekcjonuję w różnych językach. Przywożą mi je różni ludzie, albo ja sama, z zagranicznych wojaży. Jeden człowiek chyba lubi mnie szczególnie, bo z niemal każdej podróży przywozi mi interesujący prezent. Tym razem był w Kambodży i Birmie oraz przejeżdżał przez Tajlandię. Tuż po przyjeździe do kraju ofiarował mi wersję kambodżańską i tajską. Nie mogłam wtedy przypuszczać, że kryje jeszcze jedną niespodziankę. Tak, dobrze się domyślacie, w święta dostałam również wersję birmańską.
Cóż w tym takiego niesamowitego? Ano historia, która wiąże się z tym niezwykłym egzemplarzem, bo trzeba wiedzieć, że nie jest to nowa książka nabyta w księgarni, jak wszystkie pozostałe. Ba, od wielu lat tego tłumaczenia nie można już kupić w pierwszym obiegu. Ostatnie i jedno z dwóch wydań miało miejsce w 1993 roku i taki właśnie egzemplarz posiadam.
A skąd się w ogóle wziął? Posłuchajcie!
Mój darczyńca, Podróżnik, od lat samotnie podróżuje po świecie. Spotyka tam wielu podobnych jak on, ale też nawiązuje znajomości z miejscowymi. Gdy dotarł do Birmy, począł więc rozpytywać, gdzie można nabyć tłumaczenie Małego Księcia na birmański, wszak zakup pamiątek dla bliskich to obowiązek każdego podróżnika 🙂 Nikt jednak nie wiedział, gdzie można nabyć tak nieprzydatną nikomu rzecz, odesłali więc Podróżnika do miejscowego księgarza. Księgarza dodajmy ulicznego, który handluje książkami we własnym ogrodzie. Człowiek ów zapytany rozłożył ręce, a potem dodał, że Podróżnik się spóźnił, bo jakieś dwa tygodnie wcześniej z podobnym zapytaniem przyszła młoda Europejka. Księgarz spełnił jej marzenie i sprzedał jedyny znany mu egzemplarz Małego Księcia po birmańsku, egzemplarz własnej wnuczki. Widząc zmartwioną minę Podróżnika obiecał, że popyta wśród nauczycieli w miasteczku, bo kto jak kto, ale oni mogą coś wiedzieć na temat tej książki. Niestety nauczyciele byli na wakacjach, a Podróżnik nie mógł dłużej czekać. Nie licząc na nic zostawił Księgarzowi swój adres do znajdującej się na końcu świata Polski i adres mailowy na wszelki wypadek. O dalszych wypadkach dowiedział się z listu, który dostałam wraz z książką.
Księgarz, człowiek honoru, postanowił uszczęśliwić Podróżnika, czemu nie, widać zobaczył w nim coś, co go do tego popchnęło, a może jest po prostu człowiekiem, który lubi czynić dobro (wytropiłam tego człowieka w internecie i wiem, że faktycznie potrafi czynić dobro i to w wymiarze dużo poważniejszym niż zaspokojenie zachcianki Europejczyka). Gdy nauczyciele wrócili z wakacji zapytał ich, ale nikt nie potrafił pomóc, odesłali go jednak to pewnego starego nauczyciela, który według nich mógł coś wiedzieć. I rzeczywiście, człowiek ten pamiętał, że kiedyś widział birmańskie tłumaczenie Małego Księcia w buddyjskiej bibliotece przy Świątyni Mahamuni w południowo-wschodniej części Mandalaj.
Jaka piękna historia! Brzmi jak fragment ciekawej książki.
Wspaniała historia!
Cudowna znajomość Ewo i prawdziwa, literacka przygoda! 🙂