Wirtualne spotkanie autorskie Szara Godzina
Zapraszam do przeczytania wywiadu z wirtualnego spotkania autorskiego zorganizowanego ze mną przez Wydawnictwo Szara Godzina. Są tu odpowiedzi na pytania jakie mi zadaliście za ich pośrednictwem. Wszystkim serdecznie dziękuję! Wasze zainteresowanie przeszło moje oczekiwania 🙂
Anna Klejzerowicz: Ewa, tak ogólnie, o czym jest Twoja nowa książka? To znaczy jak byś to najkrócej sama ujęła?
EB: Jeżeli masz na myśli, moją najnowszą książkę, która została wydana czyli „Kruchość jutra” to w wielkim skrócie mówi ona o tym, że emocje mogą przysłonić prawdziwy obraz sytuacji. Działając impulsywnie można dokonywać wyborów, których w „normalnych” warunkach nigdy byśmy nie podjęli. A potem już działa efekt domina…
Maja Porczynska: A za tematem nowej książki: Co Cię zainspirowało do napisania Kruchości jutra? Jak tworzysz (czy masz swoją ulubioną porę, okoliczności, w jakich piszesz itp.)?
EB: Wielu czytelników powieści „W nadziei na lepsze jutro” domagało się kontynuacji losów bohaterów – to chyba była pierwsza inspiracja, a co do samej fabuły – niezmiennie inspiruje mnie życie. Jeśli chodzi o kolejne pytanie dotyczące tworzenia, muszę przyznać, że nie mam żadnego schematu. Najlepszą porą i okolicznościami do pisania są te, kiedy mam spokój . Żyję w biegu, więc nie planuję z góry, kiedy będę pisać, choć myślę o tym nieustannie. Jeśli w grafiku wygospodaruję chwilę, siadam i przelewam na papier to, co kotłuje mi się w głowie. Ale kiedy już znajdę czas na pisanie, parzę duży dzbanek herbaty z cytryną i przekąski i zanurzam się w świecie powieści.
Anna Zgierun-Łacina: I skąd taki tytuł?
EB: Długo nie mogłam wymyślić tytułu dla tej powieści, aż któregoś dnia, kiedy robiłam ostatnie poprawki naszła mnie refleksja, że ta nasza przyszłość czyli tytułowe „jutro” jest nieprzewidywalne, a nawet jeśli jakoś je sobie zaplanujemy, może się rozbić jak bańka mydlana. Kiedy powstał tytuł, wydał mi się tak nierozerwalnie związany z powieścią, jakby istniał od początku.
Anna Goo: Pani Ewo, co fascynuje Panią w ludziach? Czy skupia się Pani na cechach pozytywnych, dobrych, czy też opisując losy swoich bohaterów woli Pani „wgryźć” się w trudną naturę człowieka? Dlaczego?
EB: Fascynują mnie w ludziach ich pozytywne cechy! Oby mieli ich jak najwięcej! W swoich bohaterach pokazuję jednak ich słabości, wady, zmienność i złe intencje. Bynajmniej nie dlatego, że mnie to fascynuje tylko, by jak lustro pokazać, że takie niby niewinne zachowania mogą narobić wiele szkody.
Lucyna Olejniczak: Ile w Twoich bohaterkach jest Ciebie?
EB: Nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć. Moje bohaterki często są ofiarami, trochę na własne życzenie, ja taka nie jestem. Ale na pewno część ich emocji jest mi bliska.
Jolanta Kwiatkowska: Twoje książki są „skondensowane” i ubogie w opisy, czy to zabieg specjalny czy tak wyszło?
EB: Pisząc „W nadziei na lepsze jutro” założyłam, że skupię się tylko na emocjach, ewentualne opisy będą nic nie znaczącym dodatkiem. „Kruchość jutra” została skonstruowana w podobny sposób. Chciałam, żeby czytelnik nie sugerował się szczegółowymi opisami fizyczności bohaterów czy miejsc, tylko by wyobraził sobie ich tak jak chce. Dla jednego mogą to być jego bliscy czy znajomi, dla innego sąsiedzi czy całkiem obcy ludzie. Ktoś mógłby pomyśleć „ta książka jest o mnie”. Sama nie lubię powieści, w których opisy stanowią ¾ książki, bo nawet gdy są tam emocje, rozmywają się gdzieś po drodze.
Jacek Skowroński: Czy podzielasz opinię, że pisarstwo jest podobne do długiego rejsu w samotności, przerywanego zawijaniem do portów, gdzie czekają nieznani ludzie i nigdy nie wiadomo, jak Cię powitają? Jaką książkę sama zabrałabyś na samotny rejs dookoła świata?
EB: Jestem człowiekiem stadnym, lubię samotność tylko na chwilę, dlatego nie potrafiłabym zamknąć się gdzieś na odludziu, na tak długo, by napisać powieść. Ludzie mnie inspirują. Dlatego nie mogę porównać mojego tworzenia z samotnym rejsem. Co do dalszej części tego porównania, to się zgadzam, że dobijamy do portów, gdzie czeka nas niepewność, jak zostaniemy przyjęci. Nie wybrałabym się nigdy w samotny rejs dookoła świata, tym bardziej nie zabrałabym ze sobą jednej książki Statek musiałby być wyładowany książkami po brzegi…
Agnieszka Lilia Turzyniecka: Ewo, jesteś prawnikiem, matką, żoną i pisarką. Jak to wszystko godzisz? Ile godzin ma Twoja doba?
EB: Często mnie o to pytają. To kwestia organizacji czasu. Mam wolny zawód i wolne hobby, co pozwala mi na dużą elastyczność. Co do bycia żoną i matką, tym jestem cały dzień. Na szczęście mam wspaniałą rodzinę, która mi pomaga godzić obowiązki rodzinne z pracą i pisaniem, a kiedy trzeba w wielu sprawach wręcz mnie wyręczają.
Mariola Zaczyńska: Preferujesz szczęśliwe zakończenia, czy wolisz pozostawić niedosyt?
EB: Jak do tej pory, pozostawiałam niedosyt. Nawet jeżeli wszystko dobrze się kończy w moich historiach, to jakieś konsekwencje wcześniejszych wydarzeń ciągną się za bohaterami. Nie, nie kończę moich utworów słowami ”i żyli długi i szczęśliwie”
Monika Olasek: „W nadziei na lepsze jutro”, „Kruchość jutra” – to tajemnicze jutro pojawia się już w drugiej z Twoich książek, Ewo. A jakie Jutro widzisz przed sobą? Jutro jest ważniejsze niż Dziś?
EB: Nie, oczywiście, że Dziś jest ważniejsze niż Jutro, bo od tego Dziś zależy jak to Jutro będzie wyglądać. Nawiązanie do jutra w obu tytułach nie jest przypadkowe, w końcu nie tylko to łączy obie powieści.
Karina Bonowicz: Od czego zaczyna Pani pisanie? Od pierwszego czy ostatniego zdania? Zawsze wie Pani, jak skończy się Pani książka czy może zdarza się Pani zmieniać zakończenie (a może początek?) w trakcie pisania?
EB: Często zaczynam od środka. Opisuję jakieś wydarzenie, do którego dorabiam potem tło. Dwie pierwsze powieści pisałam, bez znajomości końca i wielu szczegółów. Historia rozwijała się w trakcie pisania. Teraz natomiast pracuję nad książką, której konspekt sporządziłam na samym początku. Trzymam się ściśle wytyczonej drogi, jeżeli są zmiany to niewielkie i dokładnie wiem jak ta historia się zakończy.
Michał Stonawski: Jakie inne książki polskich autorów możesz polecić z czystym sercem?
I drugie od razu – czy w przyszłości planujesz postarać się także wydawać za granicą?
EB: Och, ja w ogóle polecam książki polskich autorów! Czytam ostatnio głównie polską literaturę współczesną, a żeby „liznąć” większość autorów, zazwyczaj sięgam tylko po jedną książkę każdego. Z ciekawością czytam też debiutantów i tu nieodmiennie chciałabym polecić „Dożywocie” Marty Kisiel. Z bardziej doświadczonych autorów uwielbiam poczucie humoru w książkach Jolanty Kwiatkowskiej, tematykę u Lucyny Olejniczak, a dla młodych czytelników ostatnio odkryłam serię o Julku i Majce Ałbeny Grabowskiej- Grzyb. To tylko przykłady, bo książek i autorów mogłabym jeszcze długo wymieniać.
EB: Mam spore grono znajomych i rodziny za granicą, wielokrotnie pytają czy moje książki ukażą się po hiszpańsku. Tak, bardzo bym chciała spełnić ich życzenie, ale nie badałam jeszcze hiszpańskiego rynku książki i nie wiem jakie są możliwości. A na francuski chciałabym przetłumaczyć, choćby dla samej siebie. To piękny język, już same tytuły moich książek brzmią rewelacyjnie
Antonina Kostrzewa: Ewo, wydałaś także ebooki. Jak oceniasz rynek książek elektronicznych w Polsce?
EB: Myślę, że jest rozwojowy. Jedna z moich powieści wydana została również w e-booku i ma duże powodzenie. Przez kilka miesięcy była na liście bestsellerów Empiku, więc chyba należy ocenić ten rynek pozytywnie.
Magdalena Zimniak: Piszesz codziennie czy czekasz na natchnienie? Co jest ważniejsze: talent czy ciężka praca?
EB: Nie piszę codziennie, ani nawet regularnie. Dziś poświęcę na pisanie sześć godzin, później przez miesiąc nawet nie otworzę pliku. Innym razem, przez kilka dni z rzędu będę pisać około godziny dziennie. To wszystko uwarunkowane jest ilością pracy zawodowej i obowiązków domowych. Jestem zdyscyplinowana, jeżeli mam czas i siadam, to piszę, natchnienia mi nie brakuje, pod warunkiem, że to pomysł w trakcie realizacji. Jeśli chodzi o opowiadania tematyczne, z tym bywa różnie, czekam na natchnienie, które raz się pojawia, innym razem nie i odpuszczam. Ciężka praca na pewno jest ważna, bo oprócz pomysłów dobry autor stale powinien szkolić swój warsztat, natomiast bez talentu, chyba się nie da. Jeszcze za mało wiem na ten temat, wciąż nie wiem czy sama go posiadam.
Monika Olasek: Czy będzie można spotkać Cię gdzieś osobiście? Spotkania autorskie, targi? Lubisz takie spotkania z czytelnikami?
EB: Lubię kontakt z ludźmi, za to nie lubię wywiadów na żywo i w telewizji. Stresuje mnie to. Będę na Targach Książki w Warszawie, a potem w Krakowie. Organizowane są spotkania autorskie w Krakowie, być może wkrótce wyruszę też do innych miast.
Małgorzata Pyzik: Czy była taka sytuacja, ze jakiś bohater w Pani powieści pojawiał się całkowicie niechciany tak ni stąd, ni zowąd i tak zawładnął Pani sercem, że się już nie chciała z nim rozstać ? Jak pani myśli, czy ma jakiś wpływ miejsce , w którym się pisze ( np. miasto, mała miejscowość, leśniczówka :)) na całokształt powieści ?
EB: Jest taki jeden bohater, ale nie mogę podać szczegółów, bo pojawi się w nowej książce. W planach był postacią drugoplanową, ale jego postać tak mi się spodobała, że chyba dam mu szansę się rozwinąć. Dla mnie każde miejsce, w którym mam spokój jest dobre do pisania. Nie mogę wyjechać gdzieś do lasu, zaszyć się w chatce i pisać, więc korzystam z tego co mam i próbuję stworzyć tu sobie wygodne miejsce do pracy. Pisarz operuje głównie wyobraźnią, jeżeli więc potrzebuję umieścić akcję gdzieś indziej, to pomimo, że właśnie znajduję się w bloku w centrum zasmrodzonego miasta, potrafię przenieść się myślami do pachnącego żywicą lasu, gdzie pod nogą słyszę szelest igliwia i łamanych gałązek.
Kornelia Romanowska: Od czego zaczęła się Twoja przygoda z pisaniem? Co cię natchnęło? Czego sama poszukujesz w literaturze – wolisz horrory czy przygodówki?
EB: Od olimpiad polonistycznych i konkursów literackich w szkole podstawowej. Zawiodłam się w pewnym momencie na nauczycielce polskiego i porzuciłam pisanie na kilka lat. Ale to ziarno raz zasiane kiełkowało we mnie i choć planowałam na emeryturze zająć się pisarstwem, postanowiłam przyśpieszyć ten proces. W literaturze poszukuję głównie emocji, takich dających do myślenia, różnych punktów widzenia, czasem humoru i rozrywki, ale przede wszystkim realiów. Dlatego nie specjalnie lubię horrory czy fantastykę, chyba że jest to Stephen King, którego jako nastolatka uwielbiałam.
Aga Lingas-Łoniewska: Ewo, nad czym teraz pracujesz? Możesz uchylić rąbka tajemnicy?
EB: Pracuję nad powieścią o kolejnych trudnych relacjach między ludźmi. Tym razem w grę wchodzi szantaż emocjonalny.
Aneta Rzepka: Czy zaczynając pisać, zawsze wiesz, jak się skończy powieść? Masz w głowie/ na papierze plan, którego się trzymasz, czy bohaterowie Cię zaskakują, sami decydując o sobie, przynajmniej w jakimś stopniu?
EB: Nie zawsze mam plan, ale wolę pracować ze wstępnym scenariuszem. Łatwiej mi wtedy pokonywać pewne etapy i nie muszę pisać po kolei, co czasem ma znaczenie.
Anna Pasikowska: Jak długą przerwę robisz pomiędzy pisaniem kolejnych powieści?
EB: Nie ma reguły. Nie lubię pracować nad dwiema powieściami naraz, więc zapisuję tylko pomysł i czeka sobie spokojnie w kolejce. Pomiędzy „W nadziei na lepsze jutro” a „Kruchością jutra” były prawie dwa lata przerwy, ale to właśnie dlatego, że między czasie pisałam książkę, która nie została jeszcze wydana.
Małgorzata Gołko:
Czy czyta Pani czasem poezję?
EB: Nie. Trochę ze wstydem, ale muszę przyznać, że absolutnie nie znam się na poezji.
Czy ma Pani zawsze przy sobie notes i długopis, by móc zanotować jakąś myśl, gdy się ona nagle pojawi?
EB: Tak. Zdarza mi się notować coś na kolanie na świstku papieru, bo akurat wpadło mi do głowy.
Czy są tematy, o których pisać jest najtrudniej?
EB: Na pewno są. Nie dotknęłam jeszcze wielu tematów, nie potrafię więc ocenić, o którym pisałoby mi się najtrudniej.
Czy kupuje Pani czasem książki, czy raczej korzysta z biblioteki?
EB: Kupuję i korzystam z biblioteki. Zwłaszcza od kiedy zabrakło miejsca na półkach w moim domu.
Czy były już takie książki, po które Pani sięgnęła i nie dała rady ich doczytać do końca?
EB: Tak, przy kilku się poddałam, ale zazwyczaj daję szansę autorowi i staram się czytać do końca.
Czy jeśli podczas pisania porusza Pani smutne wątki, nie udziela się potem Pani taki nastrój?
EB: Zdarza mi się, że jestem emocjonalnie wykończona, kiedy długo piszę o smutnych sprawach i wczuwam się w rolę bohaterki.
Jakie uczucie towarzyszyło Pani po ukończeniu pisania swojej pierwszej powieści?
EB: Pierwszą powieść napisałam w 2008 roku, a dopiero w 2011 odważyłam się pokazać ją ludziom. Nie pamiętam dokładnie jakie to było uczucie. Na pewno odetchnęłam, że udało mi się skończyć, ale też była niepewność, co dalej z tym zrobić.
Czy świętuje Pani w jakiś sposób uwieńczenie pisania danej powieści lub pojawienie się jej w księgarniach?
EB: Napisanie książki nie, bo samo zakończenie tego procesu jeszcze nic nie oznacza. Pojawienie się w księgarniach świętuję wraz z czytelnikami na pierwszym spotkaniu autorskim z okazji premiery.
Czy Pani książki adresowane są wyłącznie do kobiet?
EB: Absolutnie nie. Choć główną bohaterką jest kobieta i to o jej uczuciach piszę, cieszę się kiedy mężczyźni sięgają po moje książki, bo może wtedy lepiej zrozumieją skomplikowaną naturę kobiet. Mam nawet małe spostrzeżenie: mężczyznom częściej podobają się moje powieści niż kobietom, są mniej krytyczni, wręcz często chwalą, ale oczywiście męskich czytelników jest znacznie mniej.
Czy pamięta Pani swoje ulubione książki z dzieciństwa?
EB: Była to seria o Czarnoksiężniku z Krainy Oz, o Ani z Zielonego Wzgórza, W pustyni i w puszczy, a potem książki M. Musierowicz i K. Siesickiej. Jako nastolatka zaczytywałam się w Stephenie Kingu.
Czy pisanie to bardziej dla Pani praca, czy też hobby?
EB: To pasja. Rzecz, o której marzyłam od dziecka.
Czy czasem ocenia Pani książki po okładkach?
EB: Nie. Nie czytam też opisów z tyłu książki. Kupuję książki z polecenia, albo znanego już autora. Te z biblioteki biorę w ciemno, lubię niespodziankę. Oczywiście kieruję się gatunkiem.
Kto jako pierwszy czyta Pani książki? Czy jest to rodzina?
EB: Tak.
Jak to się stało, że zaczęła Pani pisać?
EB: Od dziecka miałam potrzebę przelewania myśli na papier. Pisałam pamiętnik, a potem krótkie opowiadania. W 6 klasie napisałam pierwszą powieść pod tytułem „Piekło młodzieńczych lat” 🙂 Mam ją jeszcze w szufladzie…
Czy lubiła Pani pisać wypracowania w szkole?
EB: Lubiłam. Brałam też udział w olimpiadach polonistycznych i konkursach literackich.
Czy lubi Pani podróżować? Jeśli tak, to dokąd?
EB: Teraz robię to znacznie rzadziej niż kiedyś, ale kiedy nie miałam rodziny zjeździłam pół świata autobusem Jelcz z namiotem i własnym prowiantem w kartonach. To była naprawdę niesamowita przygoda. Byłam np. w Turcji, Tunezji, Egipcie, Grecji, Izraelu, Irlandii, etc.
Czytałam, że jest Pani z zamiłowania psychologiem. Czy często przygląda się Pani ludziom i analizuje ich zachowania?
EB: Nie mam żadnego przygotowania psychologicznego, nie można więc przesadzać z nazywaniem mnie tak. Ale faktycznie często analizuję zachowania ludzi, staram się dojść przyczyny, dlaczego tak a nie inaczej ktoś postępuje.
Czy ma Pani zagraniczne pochodzenie, czy to nazwisko to po mężu? 🙂
EB: Gdzieś tam w XVIII wieku rodzina przyjechała z Niemiec, ale to było tak dawno, że trudno mówić o zagranicznym pochodzeniu.
Jak Osoba, która pisze takie emocjonalne książki, jest ciepła, uśmiechnięta, była w stanie wyuczyć się na pamięć tych wszystkich poważnych, zdaje mi się trudnych paragrafów na studiach prawniczych? Potrafiła się Pani w tym odnaleźć?
EB: Bez problemu. Empatia i wrażliwość nie ma wpływu na zdolność uczenia się. To kwestia organizacji pracy i motywacji.